Na lekcjach nie uważam. Wyrwana do odpowiedzi na matematyce, zdaję się na wiedzę z ostatniej lekcji. Rozwiązuję zadanie, będąc myślami przy mamie w domu i przy Bernardim na hali. Nie docierają do mnie krzyki nauczycielki, która próbuje mi uświadomić, że mam się wziąć do roboty. Nie docierają do mnie chichoty dwóch klasowych lafirynd. Nie dociera do mnie szept Kuby, który tłumaczy mi, co zrobiłam źle, gdy siadam.
Ciągle myślę o tym, że Martino śmie mnie szantażować. Po matematyce następuje religia. Ksiądz jak zwykle ględzi o tym, że papież Franciszek nie ma racji, że księżom też potrzebne są pieniądze i takie tam pierdolamento. Oczywiście, ja zaczynam się z nim kłócić, w związku, z czym dostaję uwagę pod tytułem bezczelnie pyskuje. Jak zwykle zresztą. Szkoda, że wychowawczyni nie słyszała nigdy, jak on jest bezczelny w stosunku do mnie, czy innych.
Na geografii, której właściwie nie było, każdy robił co innego. Oczywiście, Popiwczak próbował wyciągnąć ze mnie powód, dla którego jestem nieobecna. Nie udało mu się to. Ufam mu i wiem, że nikomu by nie powiedział, ale ostatnio stanowczo za dużo mówię o sobie. Mimo, że to trochę absurdalne, mam z tego powodu poczucie winy, gdyż on za to nie mówi nic. Nauczyciel wychodzi, wezwany w jakiejś sprawie przez dyrektorkę.
- Powiedz, co się dzieje? – słyszę głos Kuby przy moim uchu. Nie dziwne, siedzi obok.
- Nic się nie dzieje – bagatelizuję, wracając do bazgrolenia w zeszycie.
- Jeszcze nie byłaś aż tak nieobecna – upiera się.
- Po pierwsze, to nie rozmowa na takie miejsce, po drugie to i tak nic takiego – akcentuję te dwa ostatnie słowa tak dobitnie, że dwie dziewczyny przed nami aż się odwracają.
Lustruje mnie uważnie wzrokiem, po czym wraca do zabawy komórką. Nie robi tego długo, bo wraca nauczyciel.
- Chcecie iść wcześniej do domu? – pyta nagle, siadając przy biurku.
- Ale mamy jeszcze dwie lekcje – mruczy ktoś z tyłu.
- Zredukowane. Pan dyrektor pojechał na pogrzeb, więc macie wolne – uśmiecha się, podnosząc wzrok znad papierów. – Możecie iść.
Wychodzimy z budynku. Niektórzy kierują się na przystanek, inni idą do domów na piechotę. Ja i Kuba kierujemy kroki w stronę naszego osiedla. Spotykamy po drodze Matta, który na mój widok uśmiecha się dziwnie i syczy mi do ucha lepiej nie zaczynaj do mnie na tym balu. Jak ja mu zacznę to się zdziwi. Odpycham go gwałtownie od siebie, patrząc na niego z obrzydzeniem. Chwytam Kubę za rękę i szybko odchodzimy.
- Czego on chciał? – pyta blondyn, zrównując się ze mną.
- Nic szczególnego – zbywam go.
- Za nic szczególnego byś go nie odepchnęła.
- Nic takiego. Czemu musisz być taki ciekawski? – zatrzymuję się zdenerwowana.
- Czemu musisz wszystko utrudniać? – odgarnia mi niesforną grzywkę za ucho. Nie przeszkadza mu fakt, że nadal trzymamy się za ręce.
- Bo nie chcę cię zadręczać swoimi problemami, zrozum – prycham.
- Ty nigdy mnie nie zadręczasz, zrozum – uśmiecha się delikatnie.
Jeśli mam być szczera, to Martino wymyka mi się spod kontroli ;x
Dziewczyno pisz szybko kolejny !! Nie mogę się doczekać, chodź rozdziały mogły być dłuższe :x Ja w tym czasie zapraszam do siebie na opowiadanie o Muzaju http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/nastepny-dzien-nie-by-niczym-niezwykym.html Pozdrawiam Lolkaa :)
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny! :)
OdpowiedzUsuńMartino, ty (cenzura, bo epitety, które przychodzą mi na myśl nie dają się do publikacji). Odwal się od Justyny, do jasnej choroby!
Ale ona powie w końcu Kubie, prawda? :)
Pozdrawiam! ;*
zachowanie Kuby ewidentnie wskazuje na coś...fajnego :)
OdpowiedzUsuńMartino a weź wypieprzaj do tych swoich Włoch... i weź kup jeden bilet więcej, bo chcę Włochy zwiedzić (oczywiście bez niego :P ), moim skromnym zdaniem powinna powiedzieć Kubie o całej sprawie :)
Kuba się rozkręca a Jusia tego nie zauważa :(
OdpowiedzUsuńMartino idź daleko i nie wracaj :)
Pozdrawiam Via.
PS. zapraszam do siebie i liczę na opinie historie-via-lactea.blogspot.com :)
UsuńZapraszam na http://historie-via-lactea.blogspot.com/2013/08/bechatowski-park-cz2.html :) Liczę na opinie :)
UsuńPrzeczytałam dziś wszystkie rozdziały, od samego początku i stwierdzam że piszesz wspaniale :) takie życiowe sprawy, problemy.. i to mi się podoba :> z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział http://ill-never-let-you-go.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skomentuję, ale nie jestem jeszcze na bieżąco. Postaram się nadrobić, więc poinformuj mnie o nowym rozdziale :)
Zapraszam na trzeci rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/
Jak ja nie trawię tego włoskiego buca. Za kogo on się w ogóle ma?
OdpowiedzUsuńJustyna powinna powiedzieć wszystko Kubie. I ona przestanie mieć aż takie problemy w szkole, i on nie będzie monotonnie jej wypytywał. :))
Zapraszam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/