12. A tu pokłady energii w jednej chwili uwolnione



          Przyjemne ciepło rozlewające się we mnie od środka, od okolic serca. Dłoń Kuby mocniej ściskając moją. Moja ręka wędrująca do jego włosów, by się w nie wczepić. Jego delikatne i miękkie usta na moich wargach. Całujące z pasją, zaangażowaniem. Zupełnie, jakby to był tak długo oczekiwany pocałunek. Burza myśli w głowie. Ale nie zwracam na nie uwagi. Teraz liczy się tylko on. I czuję swojego rodzaju zawód, gdy odsuwa się ode mnie.
            Patrzę mu w oczy i nie istnieje nic. Ani padający deszcz, ani krzyczący na nas starszy pan z klatki obok. Nie ma dwóch psów skamlących w bramie, nie ma płaczącego dziecka i krzyków jego matki dochodzących zza drzwi. Nie ma Dwóch donośnych grzmotów przetaczających się ponad Jastrzębiem. Nie ma nic. Jest tylko on. Kuba. Uśmiechający się delikatnie blondyn. I uświadamiam sobie, że moje uczucia do niego to nie jest już przyjaźń. Nie wiem jeszcze, co to dokładnie jest, ale się dowiem.
   - Chodź do mnie, jesteś cały mokry! – ciągnę go za rękę po schodach.
   - Spokojnie – śmieje się zdezorientowany. Zawsze, gdy u mnie bywał, tata i mama przychodzili co chwilę, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie robimy niczego niestosownego. Zupełnie, jakby nauka matematyki czy chemii mogła być niestosowna. No, przy biologii można polemizować, ale nie przy chemii!
    - Żadne spokojnie. A potem będziesz chory. W maju – śmieję się, otwierając drzwi.
               Ten śmiech zamiera mi na ustach, gdy w mieszkaniu widzę Lorenzo rozmawiającego z mamą. Wchodzę do salonu z Kubą i staję w drzwiach. Nie widzą mnie. Słyszę każde słowo.
     - Będziesz płacił alimenty – mówi moja mama nieswoim głosem.
     - Będę – zgadza się Bernardi.
     - To dobrze. Tylko nie zapomnij tego dziecka odwiedzać.
     - Wiesz, jak to jest. Tu mecz, tam trening, ale będę się starać.
     - Lorenzo?
     - Tak?
     - Byłby z ciebie wspaniały ojciec.
                     Widzę, jak mężczyzna się uśmiecha i robię to samo. I słyszę szept Kuby, który się dziwi, że on umie mówić po polsku. Szczerze, to też się dziwię. I zaczynam się zastanawiać, dlaczego mama wyszła za tatę a nie za Bernardiego. Znają się bardzo długo, sądząc po tym, jak na niego patrzyła to nie jest jej obojętny.
                       Wkraczam pomiędzy nich z uśmiechem i witam się, oznajmiając, że Kuba ze mną przyszedł i musi się wysuszyć. Mama jak na zawołanie idzie do kuchni, gdzie nastawia wodę na herbatę, żeby Popiwczak się ogrzał, a Lorenzo stwierdza, że jeszcze wpadnie, ale już musi iść. Wiem, że to uwaga nie na miejscu, ale moim zdaniem lepiej żeby już więcej nie wpadał.
                        Idziemy z Kubą do mojego pokoju. Blondyn siada w fotelu, który jest już praktycznie jego. Patrzę na niego, kręcąc głową.  Rzucam mu z szafy bluzę i dres mojego starszego kuzyna, który był na tyle inteligentny, że nie wziął ich, gdy wyjeżdżał. W duchu dziękuję za to, bo teraz się przydają

Poślizg! Wybaczcie ;(
Pisałam dzisiaj, ale mnie głowa boli gorzej, niż jakbym była na kacu... oby przeszło ;D
Macie ten pocałunek, a co. Usatysfakcjonowane? 

7 komentarzy:

  1. No ba, że wszyscy zadowoleni :D
    Kuba wreszcie wziął sprawy w swoje ręce ;) Brawo!
    Jednak coś z tej wspólnej nauki wyszło, i deszczu :D
    Lorenzo poczuwa się do odpowiedzialności i dobrze. Może nie będzie aż tak źle z tym wszystkim.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo usatysfakcjonowana. :D
    I taką młodzieńczą miłość to ja akceptuję, pięknie jest, tak słodko, tak szczenięcego, niech to się ciągnie w nieskończoność. *.*
    Wielki plus dla Lorenzo! Przynajmniej jeden z grona tych, którzy potrafią pogodzić się z nagłym ojcostwem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział
    http://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
    Jeżeli czytasz, proszę też pozostaw po sobie komentarz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeea, w końcu *,* ten blog mnie tak wciągnął, że codziennie wchodzę i patrzę czy już upisałaś kolejny rozdział xd czekam na kolejny. :> ale czy oni będą od tego czasu razem? c: a co do informowania.. wcale się nie gniewam :>
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział :

    http://zycie-szczescie-wiecznosc.blogspot.com/2013/09/dwa.html

    a tu pojawi się niebawem końcówka :

    http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu się pocałowali i było długie awwwwwww *.* I nareszcie będą razem, ale brakuje mi tu Martino sama nie wiem czemu.
    Przepraszam, że teraz komentuję, ale szkoła pochłania mi cały czas.

    Pozdrawiam Via.

    OdpowiedzUsuń
  6. http://tydzienwrzesnia.blogspot.com/2013/09/rozdzia-drugi.html zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział ;)
    http://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
    Jeżeli czytasz, proszę skomentuj! :)

    OdpowiedzUsuń