Przyjemne
ciepło rozlewające się we mnie od środka, od okolic serca. Dłoń Kuby mocniej
ściskając moją. Moja ręka wędrująca do jego włosów, by się w nie wczepić. Jego
delikatne i miękkie usta na moich wargach. Całujące z pasją, zaangażowaniem.
Zupełnie, jakby to był tak długo oczekiwany pocałunek. Burza myśli w głowie.
Ale nie zwracam na nie uwagi. Teraz liczy się tylko on. I czuję swojego rodzaju
zawód, gdy odsuwa się ode mnie.
Patrzę mu
w oczy i nie istnieje nic. Ani padający deszcz, ani krzyczący na nas starszy
pan z klatki obok. Nie ma dwóch psów skamlących w bramie, nie ma płaczącego
dziecka i krzyków jego matki dochodzących zza drzwi. Nie ma Dwóch donośnych
grzmotów przetaczających się ponad Jastrzębiem. Nie ma nic. Jest tylko on. Kuba.
Uśmiechający się delikatnie blondyn. I uświadamiam sobie, że moje uczucia do
niego to nie jest już przyjaźń. Nie wiem jeszcze, co to dokładnie jest, ale się
dowiem.
- Chodź do mnie,
jesteś cały mokry! – ciągnę go za rękę po schodach.
- Spokojnie –
śmieje się zdezorientowany. Zawsze, gdy u mnie bywał, tata i mama przychodzili
co chwilę, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie robimy niczego niestosownego.
Zupełnie, jakby nauka matematyki czy chemii mogła być niestosowna. No, przy
biologii można polemizować, ale nie przy chemii!
- Żadne spokojnie.
A potem będziesz chory. W maju – śmieję się, otwierając drzwi.
Ten
śmiech zamiera mi na ustach, gdy w mieszkaniu widzę Lorenzo rozmawiającego z
mamą. Wchodzę do salonu z Kubą i staję w drzwiach. Nie widzą mnie. Słyszę każde
słowo.
- Będziesz płacił
alimenty – mówi moja mama nieswoim głosem.
- Będę – zgadza
się Bernardi.
- To dobrze.
Tylko nie zapomnij tego dziecka odwiedzać.
- Wiesz, jak to
jest. Tu mecz, tam trening, ale będę się starać.
- Lorenzo?
- Tak?
- Byłby z ciebie
wspaniały ojciec.
Widzę, jak mężczyzna się uśmiecha i robię to samo. I słyszę szept Kuby,
który się dziwi, że on umie mówić po polsku. Szczerze, to też się dziwię. I
zaczynam się zastanawiać, dlaczego mama wyszła za tatę a nie za Bernardiego.
Znają się bardzo długo, sądząc po tym, jak na niego patrzyła to nie jest jej
obojętny.
Wkraczam pomiędzy nich z uśmiechem i witam się, oznajmiając, że Kuba ze
mną przyszedł i musi się wysuszyć. Mama jak na zawołanie idzie do kuchni, gdzie
nastawia wodę na herbatę, żeby Popiwczak się ogrzał, a Lorenzo stwierdza, że
jeszcze wpadnie, ale już musi iść. Wiem, że to uwaga nie na miejscu, ale moim
zdaniem lepiej żeby już więcej nie wpadał.
Idziemy z Kubą do mojego pokoju. Blondyn siada w fotelu, który jest już
praktycznie jego. Patrzę na niego, kręcąc głową. Rzucam mu z szafy bluzę i dres mojego
starszego kuzyna, który był na tyle inteligentny, że nie wziął ich, gdy
wyjeżdżał. W duchu dziękuję za to, bo teraz się przydająPoślizg! Wybaczcie ;(
Pisałam dzisiaj, ale mnie głowa boli gorzej, niż jakbym była na kacu... oby przeszło ;D
Macie ten pocałunek, a co. Usatysfakcjonowane?
No ba, że wszyscy zadowoleni :D
OdpowiedzUsuńKuba wreszcie wziął sprawy w swoje ręce ;) Brawo!
Jednak coś z tej wspólnej nauki wyszło, i deszczu :D
Lorenzo poczuwa się do odpowiedzialności i dobrze. Może nie będzie aż tak źle z tym wszystkim.
Pozdrawiam
Bardzo usatysfakcjonowana. :D
OdpowiedzUsuńI taką młodzieńczą miłość to ja akceptuję, pięknie jest, tak słodko, tak szczenięcego, niech to się ciągnie w nieskończoność. *.*
Wielki plus dla Lorenzo! Przynajmniej jeden z grona tych, którzy potrafią pogodzić się z nagłym ojcostwem. :)
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
Jeżeli czytasz, proszę też pozostaw po sobie komentarz. ;)
Jeea, w końcu *,* ten blog mnie tak wciągnął, że codziennie wchodzę i patrzę czy już upisałaś kolejny rozdział xd czekam na kolejny. :> ale czy oni będą od tego czasu razem? c: a co do informowania.. wcale się nie gniewam :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na kolejny rozdział :
http://zycie-szczescie-wiecznosc.blogspot.com/2013/09/dwa.html
a tu pojawi się niebawem końcówka :
http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
W końcu się pocałowali i było długie awwwwwww *.* I nareszcie będą razem, ale brakuje mi tu Martino sama nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że teraz komentuję, ale szkoła pochłania mi cały czas.
Pozdrawiam Via.
http://tydzienwrzesnia.blogspot.com/2013/09/rozdzia-drugi.html zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
Jeżeli czytasz, proszę skomentuj! :)